Co jak co, ale na pogodę w tym roku nie możemy narzekać - upały i duchota. Co prawda mój węgierski przyjaciel - Berci - wywraca oczami, że czym to się zachwycamy / nie może zapomnieć tegorocznej srogiej i strasznie długiej zimy/, ale my naród zaprawiony w bojach z mrozem i śniegiem wiemy, że tegoroczne lato jest super!A jeżeli tak, to trzeba się deczko ochłodzić!
I w związku z tym mam dla Was bardzo fajny przepis, jak najbardziej węgierski i jak najbardziej nigdzie w restauracjach niespotykany, mało tego, mam kilka węgierskich książek kucharskich i to nie najnowszych i też nigdzie nie spotkałam tego przepisu. A "gospochy" robiły go latem bardzo często. Myślę, że nie tylko w moim biurze, kobiety bardzo chętnie wymieniały się przepisami a ja skrzętnie je notowałam i mam ten ponad 30-letni zeszyt do dzisiaj i właśnie z niego korzystam:) Przepis, jak to u mnie, bardzo prosty i szybki do zrobienia. Oto składniki:
I w związku z tym mam dla Was bardzo fajny przepis, jak najbardziej węgierski i jak najbardziej nigdzie w restauracjach niespotykany, mało tego, mam kilka węgierskich książek kucharskich i to nie najnowszych i też nigdzie nie spotkałam tego przepisu. A "gospochy" robiły go latem bardzo często. Myślę, że nie tylko w moim biurze, kobiety bardzo chętnie wymieniały się przepisami a ja skrzętnie je notowałam i mam ten ponad 30-letni zeszyt do dzisiaj i właśnie z niego korzystam:) Przepis, jak to u mnie, bardzo prosty i szybki do zrobienia. Oto składniki:
0,5 l mleka
3 łyżki cukru
3 jajka
1 cukier waniliowy (jak ktoś chce, to może też być laska wanilii)
I zaczynamy:
jajka z lodówki, bo lepiej ubija się piana. Oddzielamy żółtka od białek, żółtka z połową cukru i cukrem waniliowym ucieramy (blenderem) na jasną masę. Białka z resztą cukru ubijamy na twardą pianę, mleko zagotowujemy, ale przedtem trochę ok. 1/2 szklanki mleka dodajemy do utartych żółtek i mieszamy.
Kiedy mleko zaczyna wrzeć zmniejszamy "ogień" tak, żeby gotowało się tak aby aby:).
I teraz łyżką stołową nabieramy spore porcje sztywnej piany z białek i kładziemy na gorące mleko. Pół litra mleka to nie jest dużo, będziemy to robić w małym rondelku (najlepiej o grubym dnie) tak więc na raz zmieszczą się takie 3 porcje ubitego białka. Jak już te białka będą na mleku , to zaczną bardzo ładnie rosnąć i po ok. 20 sekundach delikatnie przewracamy je na drugą stronę i znów 20 sekund. Teraz wyjmujemy te "góry lodowe" łyżką do pierogów , przekładamy do salaterki i tak robimy z całym białkiem. A teraz do tego mleka dodajemy utarte żołtka wymieszane z mlekiem, szybko zagotowujemy mieszając i kiedy zaczyna wrzeć wlewamy do tej samej salaterki. I wszystko!
Najlepiej od razu wstawić salaterkę do zimnej wody, aby szybko schłodzić, a jak wystygnie to do lodówki na min.3 godziny. Po prostu musi być zimne, bo wtedy jest najlepsze. Z tych proporcji co podałam wychodzi 6 mniejszych /jak na zdjęciu/ lub 4 większe porcje. Cukru można dodać trochę mniej lub trochę więcej, jak kto lubi. A nie mówiłam, że to coś innego? Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz